Późnym latem, jak bumerang powracają dyskusje o kondycji naszej edukacji. Nic dziwnego, wszak rozpoczyna się rok szkolny i wielu rodziców posyła swoje dzieci w … „wielką niewiadomą”. Stale pojawiają się porównania do obecnego systemu nauczania w innych miastach, a nawet innych krajach.
Jest to też dobra okazja, by sięgnąć w daleką przeszłość. Autor Kroniki Pruszcza Wilhelm Hofmann, opisując dzieje naszej miejscowości, przytaczał także ważniejsze wydarzenia związane z pruszczańską edukacją. Dzięki niemu wiemy, że regularna nauka w Pruszczu oferowana była co najmniej od roku 1567, a wiemy to dlatego, że w 1604 roku zmarł długoletni kierownik pruszczańskiej szkoły Heinrich Metzker (po 37 latach służby).
Raczej od samego początku istniały formalne przepisy, dotyczące zasad funkcjonowania pruszczańskiej szkoły, formułowane jako „Ordynacja Szkolna”. Wilhelm Hoffmann podaje ciekawe informacje, dotyczące nowej „Pruszczańskiej ordynacji szkolnej” z roku 1634. Ordynacja ta zobowiązywała do przestrzegania godzin szkolnych. Wyznaczono wówczas godziny od 7.00 do 11.00 przed południem, a następnie od 12.00 do 16.00. Widać, że już wtedy mieliśmy do czynienia z powszechnie stosowaną dzisiaj w całym zachodnim świecie przerwą w zajęciach w okolicach południa. „Pruszczańska ordynacja szkolna” nałożyła także obowiązek wnoszenia czesnego. Wysokość czesnego zależała od stopnia zaawansowania; początkujący, aż do chwili opanowania sztuki pisania i liczenia płacili 15 groszy za kwartał; zaawansowani płacili 1 talar za kwartał. Już wtedy szkoły musiały być dotowane, a ten obowiązek spoczywał na miejscowościach, wysyłających dzieci do szkoły. I tak, w gotówce, Pruszcz wnosił 160,10 talarów, Cieplewo i Roszkowo po 8 talarów. Kwoty te przemówią do nas, gdy zakreślimy ich ówczesną wartość nabywczą. I tak, jeden talar odpowiadał ówczesnym 24 groszom. Dniówka murarza wynosiła na przełomie XVI i XVII wieku 5 groszy, para butów 20 groszy, muszkiet z prochownicą i formą do odlewania kul – 3 talary. Z zestawień wychodzi, że utrzymanie nauczyciela wynosiło ok. 200 talarów rocznie, a w tym samym czasie utrzymanie kawalerzysty pochłaniało 123 talary.
Z wpłat tych dowiadujemy się też o zasięgu obwodu pruszczańskiej szkoły, obejmującej 3 wspomniane wsie, a także o proporcjach ich wielkości względem siebie. Zakładając oczywiście, że kwoty „dotacji” opłacane były przez poszczególne wsie proporcjonalnie do ilości posyłanych do szkoły dzieci. Widać tu duże dysproporcje wielkościowe pomiędzy Pruszczem, a dwoma pozostałymi wsiami. Nie możemy jednak ulegać pokusie prostego obliczenia matematycznego. Musimy wziąć pod uwagę, że szkoła była w centrum wsi, w znaczącej odległości od Cieplewa i Roszkowa. Niektórych mieszkańców tych wsi nie koniecznie motywowało to do codziennego posyłania swoich dzieci do szkoły w „odległym” Pruszczu.